Uwaga Yaoi!
Uwaga YAOI!
Yaoi opowiada o związkach męsko-męskich, potocznie zwanych gejowskimi. Jeżeli nie odpowiada ci tematyka bloga proszony jesteś o opuszczenie strony.
Lista rozdziałów znajduje się na dole strony.
Yaoi opowiada o związkach męsko-męskich, potocznie zwanych gejowskimi. Jeżeli nie odpowiada ci tematyka bloga proszony jesteś o opuszczenie strony.
Lista rozdziałów znajduje się na dole strony.
Prolog
- Pragnę Cię. Nie ważne, co uważasz, czy się z tym zgadzasz, czy nie. Pragnę Cię.
Chcę widzieć, jak jesteś całkowicie poddany mojej woli. Jak twoje urywane oddechy będą przez ciebie czerpane tylko i wyłącznie ku memu zadowoleniu.
Chcę widzieć, jak się bronisz, krzyczysz, choć wiesz, że to nic nie da. Że nieuniknionego nie da się ominąć.
Chcę czuć pod twą skórą naprężone mięśnie, gdy szarpiesz się przyciśnięty do ściany.
Chcę się męczyć, próbując utrzymać twoje dłonie w stalowym uścisku nad twoją głową.
Zobaczyć, jak szarpnięcia stają się coraz bardziej rozpaczliwe, a krzyki coraz bardziej przypominają błaganie.
Jak wstrzymujesz oddech, patrząc na moją rękę, które bestialsko wsuwa ci się pod koszulę, czując drżenie mięśni na twoim brzuchu. Sunąć nią coraz wyżej i wyżej, niby przypadkowo zahaczając o sutek, który od tego prawie niewinnego dotyku natychmiast twardnieje.
Zobaczyć, jak odsuwasz gwałtownie głowę, uderzając się tym samym o ścianę, gdy tylko moja dłoń zatrzymuje się na obojczyku, by po chwili sunąć samymi opuszkami po szyi.
Chcę cię złapać za żuchwę i szarpnąć, by boleśnie zmusić cię do spojrzenia w moim kierunku. Spojrzenia, którego się tak boisz, bym nie mógł wyczytać w twoich oczach narastającej z każdą chwilą paniki.
Widzę ją, słyszę ją w twoim głosie, gdy krzyczysz do mnie obraźliwe epitety, by choć trochę podreperować walącą się pewność siebie. Uciszyłbym cię wtedy pocałunkiem. Silnym, ostrym. Wsunąłbym ci język na siłę, gładząc twój, ten, który chwilę wcześniej szarpał się wrzeszcząc, ten, który teraz czeka biernie, aż skończę.
W moich snach ten właśnie moment wykorzystujesz, by wyrwać swoje ręce z uścisku. Wtedy mnie policzkujesz, ale nie to jest ważne.
Ważne są twoje oczy. Najpierw pełne nienawiści, trzaskającej wściekłe iskry niczym ogień szamoczący się na stosie heretyków. Potem, po uderzeniu, nagle się rozszerzają, jak gdyby dopiero wtedy dotarła do ciebie powaga tego czynu. Ogień gaśnie, zastąpiony przez morze strachu.
Zatrzymujesz rękę w górze, na chwilę. Potem wysuwasz obie do przodu, starając się jak najbardziej zwiększyć dystans między nami.
Zdziwiony dotykam pulsującego policzka, jeszcze gorącego po uderzeniu.
Ty, nadal wpatrując się we mnie swoimi przerażonymi oczętami, robisz krok w tył. Potem drugi. I trzeci. Wszystko kręcąc panicznie głową, usta twe wymawiają ciągłe, szybkie "przepraszam", powtarzane jak mantrę.
Nie. Nie uratuje cię to.
Dopadnę cię w kilku susach, akurat wtedy, gdy odwrócisz się z zamiarem ucieczki.
Upadniemy, ty boleśnie, gdyż twoje słabe ręce nie potrafią zamortyzować upadku nawet odrobinę.
Ja na ciebie w akompaniamencie twojego krzyku. Nie, nie krzyku. Pisku raczej.
Twój będzie można aż wyczuć w powietrzu.
Lecz nie pomyślę o tym w tej chwili. Podniosę się tylko po to, by gwałtownym szarpnięciem obrócić cię na plecy i usiąść na twoich biodrach.
Znów twoje ręce strzelą do góry, próbując bronić skulone ciało.
Będę bezwzględny. Wtedy to moje oczy będą ciskać gromy. Nie, nie ognia. Zamrożonego metalu.
Złapię twoje dłonie, boleśnie sprowadzając je na dół, by potem unieruchomić je kolanami.
Będziesz wtedy taki bezbronny.
Myślę, że bardziej boisz się uczucia tej właśnie bezbronności, niż bólu. Będziesz kulić się w strachu, a twe oczy będą uciekać jak najdalej, byleby tylko nie spotkać się z moim wzrokiem.
Gdy zobaczysz nadlatującą rękę, zamkniesz je, zaciskając mocno.
I będziesz jęczeć za każdym uderzeniem. Karą.
Już nie powtórzysz swej mantry przeprosin.
Gdy skończę, a zaślepka wściekłości zniknie z moich oczu, zobaczę cię płaczącego. Już się nie będziesz szamotać, a jedyne, co będzie sprawiać wrażenie chęci ucieczki, to twoje serce, które będzie bić jak oszalałe pod gwałtownie unoszącą się klatką piersiową.
Głowa twa będzie odchylona w bok, usta będą walczyć o każdy oddech.
Zejdę z ciebie, zaszczycając cię jedynym, przeciągłym, pogardliwym spojrzeniem.
- Wstawaj - powiem wtedy.
I wstaniesz. Już posłuszny.
Ręce już nie spróbują bronić żałosnego ciała. Będą wisieć po bokach w geście uległości.
Skwituję twoją postawę pogardliwym prychnięciem. Skulisz się, jednak nie cofniesz, choć wiem, że w głębi siebie właśnie to będziesz chcieć zrobić.
Podejdę wtedy do ciebie i ściągnę z ciebie ten czarny sweter, który rano założyłeś, by ukryć pod długimi rękawami wszelkiej maści sińce, którymi naznaczyłem twoje ciało w ciągu ostatnich dni.
Będę ściągać go bardzo powoli, cały czas patrząc ci w oczy. Podniesiesz ręce, bym mógł ściągnąć ci go przez głowę.
Rzucę go niedbale na podłogę. Szybko strzelisz wzrokiem w tamtą stronę, równie szybko wracasz do moich oczu. Nie, już nie myślisz o ucieczce.
Widzisz, zupełnie jak w zwolnionym tempie, jak moja twarz zbliża się do twojej. Gdy mój język dotknie policzka, na który przed chwilą spływały razy, zamkniesz oczy.
Będę sunąć językiem aż do ucha, rozkoszując się drżeniem twego ciała.
Nie ważne, czy drżysz ze strachu i bólu. Mogę sobie wmówić, że to twoje podniecenie. Dla mnie to bez różnicy.
- Połóż się na łóżku - wyszepczę, ale to nie jest szept zmysłowy, jakim to raczą się kochankowie podczas upojnych nocy. Gdyby szepty mogły ciąć, mój przeciąłby nawet stal.
Przemkniesz obok mnie, uważając, by mnie przypadkiem nie dotknąć.
Będę patrzeć, jak kładziesz się na łóżku, samemu poluźniając więzy krawata, by potem go zdjąć i rzucić na krzesło. Niech wisi i czeka rana.
Stopą o stopę - pozbędę się również i butów. W przeciwieństwie do ciebie - ja będę je posiadać.
W sumie będę mógł ci jakieś kupić, ale na bosaka będziesz wyglądał mniej pewnie. Adekwatnie do twojej przyszłej pozycji w moim domu.
Wejdę na łóżko, czując porządne wybrzuszenie w okolicach mojego krocza. Tak, ty też to zauważasz. I będziesz wiedzieć, że nieuniknione nadeszło.
Kolejna próba ucieczki? Och nie, przecież już nie ma nadziei. Albo przynajmniej myślę, że byłbyś w stanie to zrozumieć.
Wtedy mnie po raz kolejny rozczarujesz. Albo może tak: po raz kolejny ,,urozmaicisz" ten wieczór.
Tak, spróbujesz zwiększyć odległość między nami. Podrywasz się, próbując gwałtownie się odsunąć, mimo iż wiesz, że ci się nie uda. Chociaż może? Może gdzieś w głębi twych przerażonych oczu nadal będzie się skrzyć iskra bzdurnej nadziei?
Tak, z chęcią pomogę ci ją zgasić. Siłą, jak wolisz.
Pragnę wybić ci ją z głowy.
I tak zrobię, zobaczysz. Ach, raczej poczujesz.
Owa iskra będzie się skrzyć już wyłącznie w twoich łzach. Łzach, które będą spływać strumieniami, nie zaznając ukojenia w rozpaczy.
Będziesz płakać, gdy usiądę ci znów na twoich biodrach, blokując ostatnią drogę ucieczki.
Zacznę perwersyjnie wolno rozpinać swoją koszulę. Twe dłonie będą zaciskać się na prześcieradle tak mocno, że aż staną się blade.
Nachylę się wtedy i pocałuję twoje skropione potem czoło. A potem nos. I przygryzione usta.
I uśmiechnę się przyjemnie. Zupełnie nieadekwatnie do sytuacji.
Koszula dołączy do krawatu wiszącego smętnie na krześle.
Twój urywany szloch rozlegnie się po pomieszczeniu, gdy zejdę z ciebie, by rozsupłać pęka, którego zawiązałeś ze sznurówek przytrzymujących twoje spodnie.
Swoje zresztą również zdejmę, byś mógł zobaczyć GO: wyprostowanego dumnie w pełnej gotowości.
Odwrócę cię wtedy na brzuch, słysząc jakieś niezrozumiałe prośby, których znaczenie doskonale znałem. I które nie będą spełnione. Nie dziś.
Poczujesz, jak moja ręka cię obejmuje w pasie, by podnieś twoje biodra do pozycji, którą zdążyłeś już znienawidzić.
Będę widzieć, jak znów zaciskasz dłonie na prześcieradle, a głowę przyciskasz jak najmocniej do materaca.
Pragnę cię.
Chcę słyszeć, jak twoje błagalne kwilenie przeradza się w chrapliwy krzyk, który świdruje mi jeszcze w uszach, na długo po tym jak wejdę w ciebie jednym pchnięciem. Bez ostrzeżenia i jakiegokolwiek przygotowania.
I uwierz mi, będę się rozkoszować w dźwięku twego głosu. Za każdym razem, jak się wycofam by znów się w ciebie wbić.
Gwałtownie i jak najbardziej boleśnie dla ciebie.
Będę cię wielbić, szczególnie jak będziesz zaciskać się kurczowo na moim kutasie, wyjąc z bólu.
Tak, wyobrażam sobie co noc jaki możesz być ciasny.
Jaki zapach ma twoja skóra, tak obficie poraniona moimi paznokciami. Zroszona czerwienią, niczym płótno szalonego artysty. Będziesz cały drżeć, pokryty gęsią skórką.
Jak opadasz z sił, niezdolny do utrzymania się na własnych kolanach. I gdyby nie moja ręka, która więzi twe biodra w stalowym uścisku - widziałbym, jak one opadają zmaltretowane na materac.
Będę cię pieprzyć, tak długo, aż nie osiągnę spełnienia. Bezlitośnie, mimo twoich żałosnych próśb i krzyków. W akompaniamencie twojego płaczu będą brzmieć me jęki rozkoszy.
Będę obserwować jak stajesz się całkowicie poddany mojej woli, jak twe usta będą łapać chciwie powietrze, w końcu niezdolne do sprzeciwu. Twoja żałosna egzystencja jest przecież stworzona tylko i wyłącznie dla mego zaspokojenia.
A gdy tylko poczujesz moje ciepłe nasienie rozlewające się w twoim wnętrzu - zostawię cię.
Wstanę i zacznę powoli się ubierać, nie zaszczycając cię nawet jednym spojrzeniem.
A gdy wyjdę, moja wykorzystana zabaweczko, będziesz mógł się skulić i kurczowo obejmując własne ramiona - zanieść się suchym szlochem. Pozwolę ci na to.
- Pragnę cię. Nawet nie wiesz, do czego jestem zdolny się posunąć, by posiąść.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ooo, bardzo ładny prolog, jestem pod wrażeniem. :)
OdpowiedzUsuńTak jak ci mówiłam, podoba mi się Twój styl pisania, a to było naprawdę cudowne. Budujesz naprawdę ładne opisy i łatwo można sobie wszystko wyobrazić.
Podoba mi się również sam pomysł, sadyzm naszego bohatera jest trafiony w moje gusta, a opór i później uległość bohatera nr 2 jest słodki.
Pozdrawiam i czekam na pierwszy ( dłuższy ) rozdział. ;D