Na szczycie pagórka, gdzie
końcówki włosów gniewnego wiatru szarpały furkoczące rękawy płaszcza
geru4slave, roztaczał się piękny widok na pogrążoną w chaosie dolinę.
Czerwień ognia mieszała się w
brudnym tańcu z czarnym dymem i wirującymi płatkami popiołu, uchodząc do
fioletowych chmur przyglądających się z nieboskłonu.
Za niedługo wszystko się
uspokoi, szczurzyce nieśmiało wynurzą noski z norek węsząc zawzięcie, szczurze
dzieci załkają cichutko, otrząsając się z paraliżu strachu, a zdychające
szczury przestaną krzyczeć oddając swe dusze karminowemu morzu Oka.
Na razie jednak w wiosce było
pełno jęków i much, które nie martwiąc się szalejącymi wokoło językami ognia, rozpoczynały
orgie składając jaja w zwęglonym mięsie, które kiedyś było ręką, nogą, czy genitaliami.
Z góry wszystko wyglądało
odlegle, jakby to, co działo się zaledwie parę godzin temu, odeszło.
Poczerniałe ciała przybite w centrum wsi wskazywały spalonymi palcami północ, Erhard,
stolicę Awgis, lecz krew nie kapała, tłuszcz nie skwierczał, a oczy się nie
topiły.
- Ta kobieta…
- Nie twoją sprawą osądzać –
Eette był zimny.
Udaje – pomyślał
chłopak – udaje, by jak wrócimy,
rozpłakać się przed królem.
- Nie moją sprawą było
pozbawić ją życia.
- Zamknij się.
- Dlaczego miała umrzeć?
Dlaczego nas tu przyprowadziłeś, dlaczego Eli musiała to oglądać?! – Chłopak
zaczął krzyczeć, wskazując palcem na leżącą na ziemi sześciolatkę.
- To jest moje ostatnie
słowo, Milya. Zamknij się.
- Nigdy, zabije go, słyszysz?
Zabije go, a ciebie najpierw!
W powietrzu rozniósł się
trzask wymierzonego policzka, a nieśmiałe promienie słoneczne oświetliły
mężczyznę trzymającego w mocnym uścisku szamoczącego się chłopca.
- Eliseente martha memoriał
MilyaRhei. Zostały ci trzy lata, wytrzymaj.
Chłopiec znieruchomiał.
- A co z Eli?
- Umrze. Jest w końcu tylko człowiekiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz