Uwaga Yaoi!

Uwaga YAOI!

Yaoi opowiada o związkach męsko-męskich, potocznie zwanych gejowskimi. Jeżeli nie odpowiada ci tematyka bloga proszony jesteś o opuszczenie strony.

Lista rozdziałów znajduje się na dole strony.

I: Ossin

- Wiedziałem, że w końcu tu przybędziesz. Nie spodziewałem się tylko, że zdołasz prześlizgnąć się obok mojej straży niezauważony. - Mężczyzna trzymał w dłoni filiżankę z płynem, którego zapach wydał się potworowi nowy i pociągający jednocześnie. Para unosiła się znad porcelany kłębiącymi się spiralami, niknąc rozwiewana w mroku.
Pomieszczenie, w którym się obaj znajdowali nie należało do małych, jednak chłopak zdawał się być przytłoczony ograniczoną powierzchnią.
Widać było, że zostało zaprojektowane ono z dokładnością do każdego szczegółu, z umiarkowanym przepychem i delikatnością zdobień. Komnata była piękna dla widza, który miał czas przystanąć i przyjrzeć się maleńkim, kunsztownym szlakom, które okalały ściany złotym wieńcem.
Najważniejszym elementem wystroju był kominek, centralnie ulokowany na ścianie, z którego wydobywało się miękkie światło domowego ognia. Otulało ono łagodną poświatą fotele obite zagranicznymi materiałami w kolorach nieba i stoliki na pajęczych nóżkach, by odbić się od wypastowanego parkietu z klepek z egzotycznego drewna.
Tykający zegar w rogu pokoju melodyjnie wybił dziewiątą wieczorem. I gdyby nie zasłony w oknach, przez witraże przebijałyby się łagodne smugi światła pełnego księżyca.
Powiew wiatru zakołysał ciężkimi materiałami, wchodząc nieśmiało chłodnym powiewem, a skóra nagiego potwora momentalnie zadrżała.
- Kiedy mnie chcesz śmierć? - Sykliwe, poważne zdanie przerwało chwilę ciszy.
Mężczyzna spojrzał na potwora z nieukrywanym zdziwieniem. Filiżanka została z cichym chrzęstem odłożona na porcelanowy z malunkiem chabrów talerzyk od kompletu.
-Śmierć?
- Mens Ra... - Chłopak westchnął, a uważny słuchacz byłby w stanie wyłapać w jego głosie nutkę zdenerwowania - Rozmawialiśmy. Odbierzesz mi życie w zamian za kastiij spokoju mojemu rodowi.
Perlisty śmiech rozległ się w pomieszczeniu, wprawiając w osłupienie blondwłosego potwora.
- Cóż za zabawna pomyłka! Ty chyba nigdy nie bywałeś w Uresőerdii, prawda? - Król wstał z fotela, przyglądając się bacznie swojemu rozmówcy, którego przeczucie nie mówiło nic dobrego. I choć w jego głowie goniły jak szalone myśli, nie mógł wymyślić nic konstruktywnego.
Mężczyzna zaś, zupełnie nie zwracając uwagi na jego zakłopotanie, kontynuował:
- W naszym języku "odebrać życie" i "zabić" nie są równoznaczne. Ach, widzę, że nadal nie rozumiesz. Wytłumaczę więc. Jeżeli "Odbierasz komuś życie" to czynisz go niewolnikiem. Nadal pragniesz wywiązać się z umowy?
Potwór spojrzał na mężczyznę jarzącymi się od nabiegłej krwi oczyma, nerwowo zaciskając dłonie w pięści. Mięśnie zadrgały na nagim karku, a z ust wydobył się niekontrolowany syk złości.
- Oszukałeś mnie?! - Wykrzyczał. I choć wiedział, że to pytanie retoryczne i już nic go nie uchroni od podjętej decyzji, nie mógł uwierzyć. Oszalałe serce wystukiwało rytm, który przerażająco głośno szumiał w żyłach.
- Nie zwalaj swojego niedoinformowania na mnie. - Odrzekł mężczyzna, rozkładając ręce w zwycięskim geście. - Czy nadal pragniesz wywiązać się z umowy?
Blondyn nie odpowiedział.
Rzucił się w kierunku swojego rozmówcy, sycząc coś zajadle. Oczy, dotąd dominujące spokojnym odcieniem deszczowego błękitu, teraz ociekały krwią. Z karminowej źrenicy rozchodziły się pajączki nabiegłych czerwienią żył. Mięśnie twarzy napięte do granic możliwości odsłaniały szczerzące się zęby w złowróżbnym uśmiechu.
Zęby potwora ociekające jadem.
Wystarczyłaby sekunda, by kłamca wił się w agonii. By charkot przeszył powietrze, a łapczywie pobierany oddech zatrzymał się w połowie. Wystarczyłby łut szczęścia, by zakończyć żywot śmiertelnika, który porywał się na bezpieczeństwo tysiącletniego rodu Nag.
W dwóch susach był już przy mężczyźnie. Już czuł zapach jego gorącej skóry, widział pulsujące na szyi tętno, drżące pod delikatną otoczką ciała.
Nie dane mu było jednak dosięgnąć człowieka.
W jednej chwili świat zawirował, a on sam zawisł w powietrzu. Mocne szarpnięcie odebrało mu oddech, w zamian oddając świst zaskoczenia.
Czerwone więzy, boleśnie wpijając się w ciało chłopaka, trzymały w stalowym uścisku jego dłonie, zwisając z góry niczym ramiona makabrycznej kołyski. Cała ich długość była oblepiona z zewnątrz krwistoczerwoną mazią, podejrzanie ciepłą w dotyku.
Spływały one łagodnym łukiem, kończąc się w dłoniach mężczyzny, otaczając je jak rękawice rodem z koszmarów.
- Jak?! - Potwór zawył ze złości, gwałtownie się szarpiąc.
- Za mało wiesz o moim rodzie. - Mężczyzna odparł skupiony na swych dłoniach. Uniósł ręce na wysokość swojej twarzy i zafalował palcami. Blondyn znów się szarpnął, gdy więzy przyciągnęły go w kierunku rozmówcy jak marionetkę.
- Pierdolony hemoridad!
- Próba zamachu na króla jest karana. Zabiłbym cię teraz, gdyby nie fakt, że więcej rozrywki będę miał z ciebie żywego. - Gniewny głos kąsał - Potrzebuję twojej przysięgi. Czy chcesz wywiązać się z umowy, czy wybierasz śmierć dla swego ludu?
- Oszukałeś mnie.
- Sam dobrze wiesz, że nie jest moją winą twoje niedoinformowanie.
Potwór odwrócił twarz, gdy zewnętrzna część królewskich dłoni musnęła go po policzku, zdobiąc je krwistą smugą. Milczał.
Konstrukcja szarpnęła, co chłopak przywitał z zaciśniętymi zębami.
- Przysięga. Wywiążesz się z umowy?
Znów szarpnięcie, tym razem mocniejsze, bardziej zniecierpliwione.
Potwór mruknął coś i kiwnął głową, patrząc gdzieś w dal.
Więzy powoli zaczęły spływać w dół, oplatając najpierw ramiona, potem szyję Yystiańczyka. Klatka piersiowa zaczerpnęła gwałtownie powietrze, otoczona przez sznur z krwi.
Napięte pęta wżęły się boleśnie, łącząc sobą stopy chłopaka z drewnianą podłogą.
- Głośniej.
- Przysięgam.
Mężczyzna podniósł dłonie do góry i zdecydowanym ruchem zacisnął je w pięści.
Krew pochłonęła potwora i jeszcze przez długi czas w powietrzu wibrował piskliwy wrzask oślepionego bólem stworzenia.